Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

drugą zaś kategoryę stanowią tercyarki, które, w gruncie rzeczy warte tyle, ile poprzednie, mienią się same sługami bożemi. Są więc sługi boże i dyabelskie, tylko ludziom nie ma kto usługiwać.
Może nowo założona szkoła pani Ziemęckiej potrafi temu brakowi zaradzić?
Uf! tyle pochwał wypowiedziałem o Warszawie, że obawiam się, czym nie obraził którego z miast prowincyonalnych, jak mi się to zdarzyło w przedostatnim felietonie, w którym poruszyłem historyę fraka, zgubionego na jednym z balów, wydanych w Łukowie. Łuków zawrzał gniewem i postanowił dać mi uczuć swoje oburzenie, delegując jednego ze swych najwaleczniejszych rycerzy do skarcenia mnie, jak na to zasługuję. Owo więc pierwszy cios, jaki mię dosięgnął, ma postać listu, który leży w tej chwili przede mną, i którego błędy językowe poprawiłem najstaranniej czerwonym ołówkiem. — Cóż to? myślicie sobie, czytelnicy, że Łuków można lekceważyć? Jeżeli tak myślicie, to posłuchajcie tylko, kto jest rycerz, który się za Łukowem ujmuje. Oto naprzód wymienia dawne swe czyny i zasługi. Jeszcze w 72 roku pisał do naszego pisma korespondencyę. (Uważacie!). Ale nie rozumie, dlaczego korespondencya ta została obcięta. (Przypuszczenie, że powodem obcięcia były poprawki językowe, byłoby zuchwalstwem). Ale niewiele on sobie