tacyi uprawianej jako sztuka dla sztuki; żadna rodzina białych charakterów nie mąciła wody między publiką, aby potem nałapać ryb w postaci krzeseł kurulnych w komitecie; na miejsce dyrektora nikt nie polował z naganką, co jak wiemy, gdzieindziej nie tylko bywało, ale i na polującego z naganką sprowadziło kompletną, chociaż nieco spóźnioną, naganę opinii, która jak zwykle «mądra po szkodzie», spostrzegła się jednak wreszcie na sztuczkach. Nakoniec: posiedzenie nie wydało swego męczennika, swej «uciśnionej niewinności», alias swego «Narwickiego», któryby poświęcenie dla dobra Demosu posuwał aż do tego stopnia, aby dać się przybić, wprawdzie nie do krzyża, ale do dyrektorskiego krzesła na rok cały.
Owóż więc, brakło tego wszystkiego; natomiast przejrzano rachunki z lat ubiegłych, wskazano bez hałasu drogi, które przebyto; jeden z członków przełożył obradującym kilka projektów na przyszłość, które nowy komitet rozpatrzy i uwzględni — i na tem koniec.
To się znaczy: koniec przynajmniej jednej, jaśniejszej strony medalu, ale niestety jest i druga ciemniejsza. Oto jak wszędzie, tak i tu, zalegają członkowie z opłatą rocznego wkładu, a zalegają tak dalece, że niedobory znakomitą sumę wynoszą. W tem jednem Towarzystwo to nie różni się od innych. I czy wiecie, co tego przy-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/124
Ta strona została uwierzytelniona.