znaczywszy na ten cel rs. 300. Obecnie suma ta zwiększyła się już znacznie, bo przeszło do 500, jest zaś nadzieja, że dojdzie do tysiąca. Będzie to konkurs z wielu względów ciekawy. Najdzielniejsze siły staną oczywiście do walki, i walka pójdzie gorąco. Nie tyle do takich igrzysk zachęca nagroda pieniężna, — ta bowiem nie zrobi nikogo bogatym, ile sława, jaka z palmą pierwszeństwa idzie w parze. Dotychczas podobne konkursy odbywały się w Krakowie; ale tam, sztuki z Królestwa nadsyłane, nie miały powodzenia. A prawda, że podejrzewano wieczyście sędziów o stronność, ale też i prawda, że wszystkie te sztuki z Królestwa nadesłane, a o których dowiedzieliśmy się, że na konkursie były, nie zostały nagrodzone, ani odznaczone, dlatego że nie zasługiwały na to najkompletniej. A i wogóle powiedzmy sobie, że nie licząc kilku ludzi zdolniejszych, poziom naszego komedyopisarstwa stoi bardzo nizko, — krzyczą wprawdzie na krytyków w niebogłosy, że zabijają każdą sztukę oryginalną, ale to przesada. Nie krytycy zabijają, ale sztuka sama rozbija się o deski sceny, jak żółw, który chcąc latać, uniesiony w powietrze, spadł i rozbił się o skałę. Gdy zdarzy się coś lepszego, krytycy umieją i chwalić, jak tego mieliśmy i w ostatnich czasach dowody. Ale też chwalić sztukę, dlatego że swojska, kiedy ze wstydu radoby się ją od-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/131
Ta strona została uwierzytelniona.