Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

mnienie życia. Niech nikt nie wmawia we mnie, że tak nie jest. Wiem ja dobrze, że stan małżeński ma swoje kłopoty i umartwienia, ale wiem także, że poświęcenie ma swój urok i nie cofa się przed lada przeszkodami, zwłaszcza jeżeli chodzi o poświęcenie serca dla geniuszu, dla prawdziwej a potężnej wielkości.
Tyle jak na dziś, o domorosłych wielkościach, w przyszłości bowiem nieraz jeszcze może do nich powrócimy, a teraz zajmijmy się naszemi sprawami domowemi, o których nie tylko zagraniczne pisma nie piszą, ale i my sami albo niewiele wiemy, albo nie chcemy wiele wiedzieć. Do takich spraw należy niezaprzeczenie Spółka Jedwabnicza. Pomimo ustawicznych nawoływań prasy, pomimo wszelkich wysileń Spółki, sprawa jedwabnictwa krajowego nie zdołała u nas wzbudzić żywszego zainteresowania się w naszej publiczności. Prawda, że dawny zarząd Spółki nie działał z należytą energią, ale kto wie, czy w ten stan apatyi, z którego jedni się naśmiewali, a drudzy ciągnęli osobiste korzyści, nie pogrążyła po części zarządu obojętność publiczna, z której nie umieliśmy się otrząsnąć do dziś dnia: do dziś dnia bowiem wielu, zwłaszcza obywateli ziemskich, uważa sprawę jedwabnictwa za zabawkę w najlepszym razie nieszkodliwą, ale i nieużyteczną. Czy jednak pogląd taki jest słuszny? Owóż, bez najmniejszej wątpli-