sobie: «Ja tam już niepotrzebny. Warszawa, ta miłosierna, litościwa a hojna Warszawa, pójdzie tam i beze mnie, spojrzy i swoje zrobi. W ten sposób, ani ja straty nie poniosę, ani ubodzy nie ucierpią». Tymczasem, nazajutrz pokazuje się, że w Warszawie sto tysięcy ludzi kombinowało podobnie, skutkiem tego nikt nigdzie nie poszedł, o niczem się nie przekonał i nic nie dał. Ileż to razy podobne wypadki się zdarzały! Nie dalej szukając, tak było w tych dniach z koncertem na dochód Towarzystwa podupadłych artystów. Koncert to był, ze względu na program, ciekawy — ze względu na cel, zasługujący na współczucie i poparcie. Pan Minchajmer i artyści, biorący udział w programacie, zrobili swoje sumiennie i uczciwie, by przysporzyć grosza instytucyi, ale nasza arcymuzykalna i słynna z gotowości do ofiar Warszawa nie zgłosiła się do apelu. Akustyka sali koncertowej zapewne na takim braku przepełnienia zyskała, ale w kasie towarzystwa akustyka zupełnie jest zbyteczną. A jednak owa akustyka w kasie była najwybitniej rzucającym się w oczy rezultatem koncertu. U nas wszystko dzieje się modą, albo poprostu popędem naśladowniczym. Jeżeli koncert na Towarzystwo wsparcia podupadłych artystów zdoła wejść w modę, będzie przynosił tysiące rubli, jeżeli w modę nie wej-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.