wkrótce podobno o sześć lwów powiększony będzie. Co owe lwy w cyrku robić będą? — trudno zrozumieć. Wątpimy, aby p. Salamoński tylko dla dowiedzenia, że słowa pobożnej pieśni: «Na lwa srogiego przez (bez) obrazy siędziesz» nie są obiecanką cacanką, rozkazał na onych srogich lwach jeździć swoim woltyżerom. Wątpimy także, aby je, wszystkie sześć naraz, tak, jak swoje ogiery arabskie, wyprowadzał i z wolnej ręki je tresował. Co do nas, nie chcielibyśmy w takim razie siedzieć w pierwszym rzędzie. Mój Boże, znam dżentlemenów, którzy nie mogą we wzmiankowanym rzędzie usiedzieć, nawet gdy konie zbyt rozpędzają się we zwrotach, a cóżby było, gdyby zamiast koni lwy galopowały po arenie!
Trudno powiedzieć, najprędzej jednak nicby nie było, gdyż dżentlemenowie uznaliby zapewne cyrk za zabawę zbyt gminną i nie chodziliby do niego wcale. Otóż zdaje się, że takiego losu pan Salamoński nie zechce dobrowolnie ani sobie, ani swoim woltyżerkom zgotować.
I tak, jeżeli zamierza zostać na lato, z niemałemi będzie musiał walczyć trudnościami i niebezpieczeństwy, gdyż, ile słychać, teatrzyki letnie mają zjechać do nas latem niewątpliwie. Pan Texel obiecuje podobno zrobić prawdziwe Eldorado ze swego Eldorado, pokryć szkłem galeryę, rozszerzyć scenę, powiększyć
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 58.djvu/189
Ta strona została uwierzytelniona.