Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

ale ileż to jest złych zwyczajów, o których poprawę napróżno wołamy de profundis! A naprzykład ogony damskie, a rzucanie niedopalonych cygar i papierosów, a wiele innych? W Saskim ogrodzie już od ogonów kurz — całe tumany nawet, a cóż to będzie później, gdy nadejdą upały — gdy resztki wilgoci wyschną — prawdziwe płucobójstwo, wołające o pomstę do nożyc, z pomocą których możnaby się od ogonów uwolnić.
Ach, ten ogród Saski! Wystawcie sobie, mimo wysileń zarządu, mimo starań i najtroskliwszej opieki, mimo odzierania drzew z kory, obijania starą blachą, obcinania gałęzi... rozwinął się i zazieleniał. Że też to jednak przeciw sile natury przy najlepszych chęciach nic poradzić nie można! Zazieleniał, rozwinął się, niezadługo zakwitnie — i cóż z nim zrobisz? Ptaki także zdrowe. Piją wodę jakby nic, a co który cały zapas wypije, to poczekawszy z godzinkę dla drugiego wróbla się nasączy i tak langsam, langsam, aber gut. Do zbytku nie trzeba ich przyzwyczajać — po co się mają rozpijać?
W tych czasach przeprowadzają w ogrodzie rury gazowe. Dotychczas Zarząd mniemał, że istnienie rur, a raczej gaz w nich zawarty, niezmiernie szkodzi roślinności; obecnie jednak Zarząd zmienił zdanie, albowiem ktoś zwrócił uwagę Zarządu, że jeśli gaz zamknięty jest w rurach,