jedno, czy drzemać czterdziestu ośmiu, czy dziewięćdziesięciu? W niczem nie trzeba pedanteryi, a tu tem więcej, że mniejsza liczba może się również pożytecznie wywiązać z zadania, jak i większa. Jeżeli zaś chodzi o to, żeby nie spać, a zatem tylko poziewać, to tembardziej wszystko jedno, czy dziewięćdziesiąt, czy czterdzieści ust na korzyść się otwiera i zamyka. Przy wyborach kupieckich niema zwykle ułożonego programatu, nie tworzą się komitety wyborcze, na co narzekania odzywają się od czasu do czasu w gazetach. Ależ, moi panowie, ileż to roboty? Czyż nie lepiej i nie wygodniej jest przyjść na posiedzenie, wziąć od kogo listę, podkreślić dwa lub trzy nazwiska, pierwsze z brzegu, a potem wrócić do sklepu, czy do innego jakiego zajęcia, byle być u siebie, nie zaś pocić się w ścisku, w którym gildyi nawet rozpoznać nie można.
Spodziewamy się, że ciało kupieckie, a raczej ci jego reprezentanci, którzy na zgromadzeniach wyborczych nie bywają, których tak obchodzi, kto będzie starszym zgromadzenia lub sędzią trybunału, jak mnie: co myśli Zarząd gminy ewangelickiej o prawach prasy; spodziewam się, powtarzam, że ci będą mi wdzięczni za walkę, jaką w ich imieniu z pewnym, nie dość dyskretnym wyborcą stoczyłem. Spodziewam się również, że nie zaprzeczą mi prawa
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.