gdyby nie pożary, świadczące o naszem niedołęstwie, lenistwie, i o bezwładności przysłowia: «Mądry Polak po szkodzie».
Albowiem dziś już faktem jest, że to przysłowie, niestety, jest fałszywe. Roku zeszłego ponieśliśmy szkody na kilka milionów rubli — i zmądrzeliśmy po niej? Gdzież są — woła wielkim głosem cała prasa — obywatelskie straże pożarne? gdzie są narzędzia do gaszenia? gdzie są domy przedzielane drzewami? gdzie są rezerwuary z wodą, mogące być na każdy wypadek użyte? gdzież są te wszystkie instytucye, urządzenia i środki, o których tyleśmy nagadali i napisali i na których potrzebę i konieczność zgodziliśmy się wszyscy? Tak jest; nagadaliśmy i napisali. Pisaliśmy, jak mówi pewien felietonista, artykuły malownicze, uczuciowe i rozumowane; zepsuliśmy mnóstwo papieru, piór i atramentu, i czy wiecie, o mili współobywatele, co stąd za wniosek? Oto, pisząc artykuły uczuciowe, rozumowane i malownicze, zrobiliśmy swoje — zrobiliśmy to wszystko, co do nas, jako do prasy, należało. Ale teraz wy, mili współobywatele, co zrobiliście ze swej strony? Doprawdy, mam ochotę umieścić po tem zapytaniu parę wierszy kropek dla lepszego odmalowania ciszy, bo ciszą tylko możecie na powyższe pytanie odpowiedzieć. Coście tedy zrobili dla zapobieżenia złemu? My, to jest ja i koledzy
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/054
Ta strona została uwierzytelniona.