tecznie uzbrojony. Co do mnie jednak, przyrzekam sobie, że odtąd stale odcinek mój będzie gotowy nie na wtorek, ale na poniedziałek; a oprócz tego, rozważając wszystkie grzechy rodziny przeciętnej, bijąc się w piersi i powtarzając Mea culpa! wzywam ją, aby uczyniła toż samo. Na dowód zaś, że poprawa moja jest szczerą, zamierzam sobie zaraz nazajutrz zapłacić dwie raty, które zalegam w Tow. zachęty sztuk pięknych, jedną w Tow. muzycznem, jedną w Tow. osad rolnych, a kilka w innych Towarzystwach. Prócz tego pragnę poprawę swą, czyli reformę, przeprowadzić w całej obszerności, t. j. wygluzować w charakterze swym wszelką bezkrwistą platoniczność względem dobra ogólnego; przyrzekam sobie również, że nie wezmę udziału w sielskiej i gotującej mnóstwo lirycznych wzruszeń wycieczce do Studzieńca, jaką Towarzystwo osad rolnych przygotowuje dla swych członków na dzień 10 czerwca, po ukończeniu dorocznego walnego posiedzenia. Wiem, że ofiara ta wiele kosztować mnie będzie, ale krzepię się nadzieją, że będzie mi to właśnie kiedyś policzone i położone na szali przeciwnej tej, na której będą spoczywały moje nieprawości. Wiem, że pozbawiam się przejażdżki koleją do Rudy Guzowskiej, drogi wśród brzezinowych lasów na wózku pana Sobańskiego do Studzieńca, wielce prawdopodobnego
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/059
Ta strona została uwierzytelniona.