Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/070

Ta strona została uwierzytelniona.

przestępcy. W samej osadzie wzniosą się nowe domki i zabudowania folwarczne; stanie kapliczka, której dzwonek będzie o rannej zorzy wzywał do modlitwy i pracy, a o wieczornej do modlitwy i snu pod skrzydłem bożem. Latem praca w polu i lesie z pługiem, broną, rydlem, motyką i siekierą; zimą, gdy śnieg z chmurnego nieba zasieje pola i gęstwiny leśne, przewagę weźmie praca w warsztatach. Życie rozłamie się tu wyłącznie na pracę i modlitwę, popłynie całkowicie owemi źródłami uspokojenia. Troskliwa, iście rodzicielska opieka ułatwi, uczyni prawie konieczną poprawę, a nakoniec dobroczynny wpływ natury uszlachetni te młode, za wcześnie pod palącem tchnieniem występku zdziczałe dusze.
«Trzeba ziemię poprawić przez ludzi, a ludzi przez ziemię» — powiedział jeden z największych naszego czasu myślicieli. Wielka to prawda. Ludzi poprawia ziemia, to jest praca i natura. Wyobraźmy sobie dziecię, zrodzone wśród zatrutej atmosfery miejskiej, w ciemnych szynkowniach, wśród gwaru i gorączki występków, ciemne, zepsute od najmłodszych lat, popychane do złego przykładem starszych, zdziczałe, rozpróżniaczone — wyobraźmy sobie, mówię, takie dziecię wyrzucone z tych piekielnych warunków, a przeniesione naraz w czystą atmosferę pól i lasów wiejskich, w ciszę i pogodę natury.