Nie zaznało opieki, tu znajduje opiekę; nie zaznało pracy, tu znajduje pracę; nie zaznało modlitwy, tu znajduje modlitwę. Tam co krok spotykało się z szatanem — tu co krok spotyka się z Bogiem. Rankiem w mieście budziły je ze snu przekleństwa starszych złoczyńców, tu budzi je śpiew ptasząt. Wieczorem w mieście usypiała je wódka, tu po modlitwie usypia je szum sosen leśnych, który sam wydaje się modlitwą i który każdą niezepsutą lub niewyschłą do dna duszę przepełnia pełną słodyczy ufnością i spokojem.
A teraz powiedzcie, moi czytelnicy, czy wierzycie, aby wobec powyższych warunków dziecię owo mogło się nie poprawić? Czy nie widzicie, jak powoli ta biedna duszyczka, niby roślina zwiędła, rozwija się, podnosi, ożywia i poczyna żyć życiem pełniejszem, bardziej naturalnem, życiem prawdy, prostoty i nakoniec wyrasta na pożytecznego pracownika tej gleby, na której wszyscy w pocie czoła pracujemy?
Ufam, czytelnicy, że to widzicie równie jasno, a może i jaśniej ode mnie, dlatego też rozumiecie dobrze, czem są Osady rolne. Założenie ich jest wielkim czynem filantropijnym, którym wszyscy chlubić się możemy; popieranie ich jest obowiązkiem, który wszyscy powinniśmy wypełniać.
A jednak!!...
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/071
Ta strona została uwierzytelniona.