uczęszczanie na wyścigi posiadłem, stanowi jedyny i całkowity zasób angielszczyzny większości naszych dżentelmenów, uczęszczających na wyścigi. Zauważyłem nawet, że niektórzy z nich nie są dokładnie poinformowani, coby ten wykrzyknik miał znaczyć, co jednak nie przeszkadza im używać go z całą powagą jak najczęściej.
Pięknych kobiet, pięknych powozów i pięknych koni na pierwszych niedzielnych wyścigach było mnóstwo. Piękności kobiet, ich barw, kolorów, opisywać nie będę, za słabe bowiem moje pióro. Co się tycze powozów, zauważyłem kilka oryginalnych zaprzęgów, między którymi odznaczała się szczególnie piękna, dobrana, nieledwie że bliźniacza, gniada czwórka, zaprzężona do lekkiej amerykanki. Dziwiła mnie tylko jedna rzecz, t. j. równie dobrani stangret i lokaj, obaj byli bowiem tak podobni do orangutangów, że słusznie można ich było poczytywać za ewentualny w przyszłości, a bardzo cenny nabytek do mającego się w Warszawie założyć zwierzyńca. Zdziwienia swego nie potrafiłbym może i ukryć, gdyby nie pewien dżentelmen, imieniem Coco, który przestrzegł mnie, że to jest mauvais genre, drugi zaś dżentelmen, imieniem Joco, objaśnił, że to nie są orangutangi, ale dwaj Anglicy, starannie dobrani umyślnie, albowiem właśnie bardzo z towarzystwa
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/080
Ta strona została uwierzytelniona.