jest, aby służba popierwsze: była angielska, a podrugie, żeby szczęśliwie łączyła w swych fizyognomiach wyraz twarzy idyoty i małpy; wyścigi tedy odbyły się w całym wymaganym porządku. Emablowano damy w powozach, ważono dżokiejów, ważono konie, zakładano się, wygrywano i przegrywano, rozmawiano we wszystkich językach europejskich, z wyjątkiem polskiego, — unoszono się nad łydkami dżokiejów, które rzeczywiście przypominały patyki, poobszywane w łosiową skórę; słowem: bawiono się z zapałem. Prawdziwym jednak bohaterem dnia tego był szlachetny syn pewnego wysoko urodzonego Anglika i równie wysoko urodzonej Angielki, lord Przedświt, którego polskie imię tem się tłómaczy, że urodzony był w Galicyi. Zapewnieście ciekawi, kto jest Przedświt? Otóż jest to nader piękne zwierzę ciemno-gniadej maści, z lekką, białą strzałką na czole, o szerokiej piersi, nogach sarny i ciemnych, łagodnych, pięknych oczach. Jest to zresztą indywiduum, posiadające sławę europejską: jest to ni mniej, ni więcej tylko zwycięzca ze Lwowa, podobno z Pesztu, z Pragi czeskiej, a nakoniec wielki pogromca wszystkich austryackich i nieaustryackich koni z wielkiego Derby wiedeńskiego. Jest to własność pana Tarnowskiego. W Warszawie stanął do biegu z nader dzielnym biegunem Fripponierem i raczył go łaskawie zwyciężyć
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/081
Ta strona została uwierzytelniona.