Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/083

Ta strona została uwierzytelniona.

świętego Jana mógł się zmienić w takiego Przedświta, Grand Daniela lub coś podobnego.
Dwanaście tysięcy rubli, to nie żart. Ha! w Paryżu płacą po sto tysięcy franków, w Anglii pono jeszcze więcej.
Wyścigi trwać będą jeszcze trzy dni. Ile jeszcze który z czworonożnych bohaterów zarobi tysięcy rubli, nie omieszkamy wam donieść.
To są grube fakty. Cóż chcecie? Słyszałem ubolewających dżentelmenów nad tem, że u nas nagrody takie małe. Zapewne! Tacyśmy bogaci! Możemy sobie pozwolić.
Wyścigi wszakże to rzecz arcy-pożyteczna. Przyczynia to się do polepszenia ras krajowych. Istotnie, że wyścigi przyczyniają się do polepszenia ras krajowych, o tem nie wątpimy ani chwili, widząc, jak pod wpływem tej modnej zabawy szlachta krajowego pokroju zmienia się na świeżo wypieczonych baronetów i lordów angielskich. Jeżeli tę przemianę uważacie, mili dżentelmenowie, za poprawę rasy krajowej, to chętnie przyznamy wyścigom wpływ niepośledni; jeżeli jednak idzie o konie, to zupełnie inna sprawa.
W dorożkach naszych chodzą szkapy, Boże odpuść; w omnibusach naszych każde konisko przypomina chudością Barbarę Ubryk; chłopi nasi mają chmyzy tak małe, że się trawestacyą prawdziwych koni nazwać mogą; fornalki nasze