wyścigi z przeszkodami, nie przejdą bez pewnych wypadków, które, mój Boże! bądź co bądź, urozmaicają jednak zabawę.
Tymczasem wyścigi z przeszkodami nadeszły i nie sprawdziły tych nadziei. Do wielkiego stiplczezu stanęły trzy konie, a po przesadzeniu kilku przeszkód, wszystkiego jeden biegał w szrankach bez jeźdźca, co nie zdołało rzeczywiście zadowolić głodnej wzruszeń ciekawości. Za to mniej zapalonym amatorom sportu dały wiele do myślenia wyścigi chłopskie, kończące, jak wiadomo, tę szlachetną zabawę. Otóż z wyścigów tych okazuje się po najskrupulatniejszem obliczeniu czasu, jakiego na obieżenie szranek potrzebują konie angielskie i domorosłe chmyzy chłopskie, że różnica na korzyść pierwszych wynosi zaledwie kilkanaście sekund na wiorstę. Tak jest, kilkanaście sekund, a jednak dla tych kilkunastu sekund ileż to zachodu i starań, ile hałasu, ile przeróżnych ceremonii, ile starterów, chorągiewek, meldowań, wagi, ile angielskiego szyku! Tworzą się dyrekcye, sprowadza się dżokiejów, zapuszcza się angielskie faworyty, nosi się angielskie paltoty, wyłamuje domorosłe szczęki na angielski sposób po to, ażeby mówić angielszczyzną, którą każda inna narodowość łatwiej rozumie niż angielska; chowa się całe stada długonogich rumaków, wybiera się z pomiędzy nich te, które mają nogi
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/086
Ta strona została uwierzytelniona.