czwórek, «mości dobrodzieju, dobranych», od «koczyka, mosterdzieju, dla imości, wiedeńskiego» — ale też i nie kończący na westchnieniach o radcostwo w Tow. Kredytowem, z symulacyjnego dziedzictwa, przez dobroć łaskawych sąsiadów.
Dlaczego wam mówię to, czytelnicy, skoro wiem, że wam słyszeć boleśnie? Mnie równie boleśnie, ale nie o to tu chodzi. Mówię prawdę, bo trzeba, żebyśmy ją sobie mówili, nie oszczędzając się wzajemnie. Mówię prawdę i ostrzegam. To nasza — prasy — rola.
Ale biorę inną korespondencyę do ręki, z innych okolic kraju, z Sandomierskiego. Słuchajcie.
«Nasze fortuny — mówi mniej więcej w tych słowach korespondent — toczy jakby jakaś ukryta wewnętrzna choroba, jakiś rak, na którego niema już środka. Ziemia tu wyborna, życia nad stan nikt nie prowadzi, a jednak Tow. Kredytowe raz w raz wystawia na przymusową sprzedaż najpiękniejsze fortuny. Kulturtregerzy jeszcze nie przedarli się do nas, ale etc....»
Przyjdzie i na to czas. Piękna pociecha.
A teraz jeszcze jeden przykład naszej zaradności i troskliwości obywatelskiej.
— O! bardzo się obecnie obawiam o nasze miasteczko, mówił jeden z moich znajomych.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/109
Ta strona została uwierzytelniona.