szawskich, które to wizyty skłoniły mnie do wypowiedzenia słów powyższych. Co do innych zakładów, mieliśmy niedawno popis Instytutu muzycznego, który to fakt tyle tylko pewną ma doniosłość, że Instytut popisuje się bardzo często. Z natury rzeczy wypada, że instytucya ta, jako muzyczna i muzykalna, musi być głośniejsza od innych.
Odbył się także popis w Instytucie głuchoniemych i ociemniałych, który to zakład prowadzony jest u nas w ten sposób, że nietylko dorównywa podobnym zakładom zagranicznym, ale je nawet przewyższa. Istotnie, tam dopiero można się było przekonać, co wychowanie i system zrobić mogą. Dość powiedzieć, że między wychowańcami Instytutu jest młodzieniec z natury głuchoniemy, którego wykształcenie posunięto do tego stopnia, że może czytać każdą książkę, nie wyjmując i filozoficznych. Sądy jego o poezyi są tak trafne, że podpisałby się na nich niejeden z recenzentów estetycznych. Trudno prawie uwierzyć w to wszystko, co się tam widzi i słyszy. Uczniowie, opuszczający Instytut, wychodzą jako ukończeni rzemieślnicy; każdy z nich może zapracować sobie na kawałek chleba, każdy może stworzyć kółko rodzinne, żyć w społeczeństwie ludzkiem, z którego sama natura pragnęła go wyłączyć, i być
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.