jest ich już ośm, licząc w to niemiecki i francuski. W ostatnich czasach otworzono nowy na Pradze, w ogrodzie zwanym Antokol. Nie wyobrażajcie sobie wcale czytelnicy, żeby to była jaka szopa bez dachu, bez podłogi i o sosnowych ławach — wcale nie! Teatrzyk urządzony schludnie, nad głowami widzów rozciąga się dach płócienny, siedzenia wygodne, kryte płótnem, scenka stosunkowo obszerna, wszystko zaś razem przypomina, lubo w skromniejszym zakresie, Eldorado. Co jednak stanowi wdzięk prawdziwy tego teatru, to ogród. Ogród to niewielki, ale prawdziwy. Drzewa wyrosłe i cieniste. Powietrze świeże, zdrowsze, niż gdziekolwiek w Warszawie. Ogród i teatrzyk leżą nad samą prawie Wisłą, tuż za wałem. W czasie chwil ciszy na scenie, gdy jednocześnie woda jest wzburzona, słychać szum fali. Od rzeki ustawicznie dochodzi chłodny powiew wiatru: słowem, na ogół wziąwszy, nie brak w tem wszystkiem pewnych dogodności, a nawet pewnego poetycznego wdzięku, który sprawi zapewne, że teatrzyk ten będzie licznie odwiedzany tak przez Prażan, jak i przez Warszawian. Pierwsze przedstawienie odbyło się w niedzielę. Z tego przedstawienia nie można jeszcze sądzić trupy, wogóle jednak poszło wcale nieźle.
Nakoniec francuska trupa przeniosła się do Doliny Szwajcarskiej, i daje dzisiaj pierwsze
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.