nowy przekład dzieł tego pisarza. Zgadzamy się w zupełności z wydawcą, że dzieła jego mają niepospolitą wartość literacką, zgadzam się nawet, że ten stary Paweł z Kocka, pod lekką warstwą zepsucia, jest pisarzem w gruncie rzeczy moralnym, poczciwym, pełnym humoru i werwy mieszczaninem, kochającym prawdę i cnotę. Zgadzam się, że na ludzi myślących, wykształconych i dojrzałych, książki jego złego wpływu nie wywrą, ale czynię tylko jedną uwagę. Ludzie dojrzali, myślący i wykształceni już te jego dzieła znają. (Powiem w nawiasie, że miałbym ich za safandułów, gdyby ich nie znali). Ci więc znają. Któż tedy nie zna?
Młode pokolenie.
Kto będzie czytał?
Młode pokolenie. Uczniowie gimnazyum naprzód, a potem kontrabanda przekradnie się na jedną i drugą pensyę żeńską — i oto gotowi czytelnicy. A to rzecz zmienia. W ręku takich czytelników pan Paweł jest znów arcy niemoralnym i szkodliwym pisarzem. Jest sobie w swoim czasie tem, czem dziś w muzyce jest Offenbach. Dobrze się przypatrzywszy, znajdziesz tam i pewną moralność, i satyrę, i trochę poezyi — ale na pierwszy rzut oka widać przedewszystkiem podkasane spódniczki.
Ach, ten Offenbach! Spytacie: co grają w Eldorado? — Offenbacha. W Alhambrze? — Offenbacha.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 59.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.