— A potem?...
— Potem, królowo, bywałam na posiedzeniach, na które przychodził prezes, komisya rewizyjna, ja i puste krzesła. Pogawędziliśmy sobie, bywało, o różnych rzeczach, pogadaliśmy o złych brukach w mieście, napadliśmy na rozmaite inne administracye, pogadaliśmy o nowościach teatralnych, o modach, o najnowszych skandalikach, i szliśmy do domu.
— Jak to, nie było nikogo?
— Tak, ani nawet oponentów z urzędu.
— Tiens!
— Widzisz więc, królowo, że nie jestem w niczem winna.
— A ja tymczasem umrę z głodu — szepce osłabiona Dywidenda.
— Dywidendzie się słabo robi! krzesła! wody! — wołają jedni akcyonaryusze.
— Niech ją tam!... — wołają inni.
— Pomóżcie jej! — woła Opinia.
— Jej nic już nie pomoże, skoro ja nie pomogłam — mówi Administracya.
— Uspokójcie się! — mówi nakoniec królowa Opinia. — Administracyo, mam z tobą jeszcze pomówić. W sprawozdaniu twem za XII półrocze czytam, co następuje: — «Przy rewizyach w sklepach były ubytki, mianowicie:
W sklepie « |
Nr. « |
1 2 |
rs. « |
565 292 |
kop. « |
97 80 |