tami i siłą nóg. Kto nie wierzy, niech idzie do Alhambry do Trapszy.
Popisuje się tam obecnie królowa welocypedu. Jest to sobie tłusta, a nawet kolosalnie tłusta Niemka, o nogach tak wielkich, że słusznie można do niej zastosować to, co pewien korespondent o wszystkich jej rodaczkach powiedział, iż żyją na tak wielką stopę, jak nikt w Europie. Ta, o której mówię, zaiste żyje na olbrzymią stopę, i chyba z powodu swojej stopy jest królową, bo zresztą nikt nie wie, czy gdzie, kiedy i na jaki tron wstąpiła. Ale ponieważ tak ją nazwał pan Trapszo, trudno się więc z nim spierać; niech sobie będzie królową, zwłaszcza w jego trupie, która widocznie wyczerpała już swe artystyczne zasoby, skoro się pod takie berło pójść zgodziła.
Niektórzy widzieli w tym nowym nabytku pana dyrektora brak uszanowania dla swego zawodu, dla swoich zresztą wcale dobrych artystów i nakoniec dla sztuki samej. Ale widocznie przedsiębierczy impresario trzyma się zasady: quaerenda pecunia primum est. Tym celem nie powinien odrzucać życzliwie udzielonej mu rady, by sprowadził jeszcze jaką maleńką menażeryjkę. Wrzask papug, ryk niedźwiedzi i wycie wilków, głuszyłyby może przedstawienia sceniczne, ale przedstawienia byłyby wówczas tylko dodatkiem do rzeczy głównej; karmienie zwierząt
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/041
Ta strona została uwierzytelniona.