Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/043

Ta strona została uwierzytelniona.

europejska spoczywa na ich barkach, a wieńce miłosierdzia i obywatelskiej zasługi nad ich głowami — ot i wszystko! Cały plan tej ślicznej zabawy gotów. Po co sobie głowę łamać? — dość wypełnić powyższy program.
Spyta ktoś: dlaczego tak nieprzyjaźnie odzywam się o loteryach, kiedy celem ich jest dobroczynność? Wyznaję, że zabawy te nie cieszą się ani moją, a jak obecnie — niczyją sympatyą. Przedewszystkiem loterya nie jest zabawą, bo się wszyscy na niej najkapitalniej w świecie nudzą. Powtóre, loterya jest klęską dla własności publicznej, za jaką godzi się uważać ogród Saski; nakoniec loterya, choćbym przypuścił, że jest zabawą — jest zabawą niemoralną, budzi bowiem, w niższych zwłaszcza warstwach naszej ludności, a przedewszystkiem w dzieciach, chęć do gry wogóle, chęć do hazardu, do pieczonych gołąbków, do nabywania bez pracy i tym podobnie. Kto wie, jak bujną rolą dla każdego ziarna są serca prostacze i dziecinne, ten bez wahania zgodzi się na moje zdanie.
Z drugiej strony, loterye owe nie są już dziś tem, czem były niegdyś. Dziś znudziły się wszystkim. Matki prowadzą wprawdzie na nie jeszcze swe córki, alt to tylko dlatego, żeby nie mieć sobie nic do wyrzucenia. A nuż Fibcia lub Bibcia wpadnie komu w oko! — Jest to logika, dowodząca albo pedantycznego zamiłowania w myś-