Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

silne i młode, żebrzące z próżniactwa i posuwające bezczelność do najwyższego stopnia.
Przed niedawnym np. czasem chodził po mieszkaniach młodzieniec lat dwudziestu kilku, zbudowany jak dąb, zdrów jak ryba, przystojny i wcale nieźle ubrany, który wiecznie wyjeżdżał za granicę dla kształcenia się w zawodzie artystycznem; a że również wiecznie brakło mu do wyjazdu tylko dwóch złotych, więc żebrał. Indywiduum to odznaczało się nawet pewnym dowcipem, a nawet humorem. Kiedy raz oburknął się ktoś nań, że człek taki młody i zdrowy nie powinien żebrać, odpowiedział:
— O panie, ja nie należę do żebraków.
— A do kogo, jeśli łaska?
— Ja należę do... do... aha! do wstydzących się żebrać.
A że, jak wiadomo, kategorya ta zasługuje na szczególniejszą litość, dostał więc hojny datek. Gdy mu ktoś przeczył, że należy do wstydzących się żebrać, odpowiadał: — Skąd państwu wiadomo, że ja się nie wstydzę? Owszem ja się wstydzę, ale to moja rzecz, to jedno drugiemu nie przeszkadza.
Podobnych sztuczek trafia się codziennie zbyt wiele, żeby się o nich rozpisywać. Jest to jednak smutne i bardzo smutne. A jakież to przyczyny? Z góry zapowiadam, że nie myślę ich wyczerpywać, nie myślę rozważać ze stanowiska ani humanitarnego, ani ekonomicznego, ani żad-