z równą gorliwością i równie skutecznie, jak Merkuremu.
O Stowarzyszenia nasze! o spółki połączonej pracy! o Towarzystwa! i wy wszystkie inne, mniej więcej pięknie nazwane i tytułowane wytwory ekonomicznego rozbudzenia się lat ostatnich, czy wy myślicie, że celem waszym służyć społeczeństwu wedle ducha waszych ustaw? Pokój z wami! — dobrze myślicie! Ale jakże często jesteście tylko ciepłem pierzem dla safandułów, jakże często bywacie przytułkami dla paralityków, albo warsztatami, w których nasze filistry z głupich przerabiają się na szanownych, bardzo szanownych, zasłużonych i bardzo zasłużonych. Znane to drogi, o miłe filistry! Jesteś niczem, a pragniesz być czemś. Zapisujesz się więc na członka jakiego Stowarzyszenia, nie dlatego, żeby mu służyć, ale że członek to już jakiś tytuł. Z początku należysz do opozycyi, bo nie rozumiesz, jak zarząd, w którym ciebie niema, może dobrze kierować instytucyą. Tymczasem nadchodzą wybory. Agitujesz wraz ze swymi przyjaciółmi. Obierają cię do komisyi rewizyjnej, a potem i do komitetu. Zyskujesz stanowisko i wpływ. Stajesz się głośnym. Znajomi tytułują cię radcą. Dotąd byłeś poprostu tylko Cymbałkiewiczem, teraz słyszysz w publicznych miejscach, jak nazywają cię «Cymbałkiewiczem z komitetu». Oczywiście stajesz się konserwatystą,
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/057
Ta strona została uwierzytelniona.