Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

w owem morzu wódczanem tak potrzebne człowiekowi przedmioty, jak uczciwość i honor obywatelski. Co się z temi rzeczami stało, już dziś krążą najrozmaitsze wieści. Nie wiem, czy szukano ich, ale wiem, że choćby szukano, toby już nie odnaleziono. Przesiąkły widocznie okowitą i poszły jak kamień na dno. Nie wiem także, czy i kąpiący się już ostatecznie wypłynęli — ale wiem znowu, że dla takich rozbitków niema portu, że muszą, powinni się rozbić o skały! Rozumiecie mnie, czytelnicy, a jeżeli nie rozumiecie, powiem jasno i bez przenośni: prąd opinii publicznej powinien koniecznie się zwrócić przeciw takim nadużyciom — choćby dlatego, żeby okazać jasno wszem wobec i każdemu z osobna, że ogół nie jednoczy się z niemi, ani też z niemi współczuje. Nadużyć tych nic nie tłómaczy i nikt nie potrafi ich obronić. Kto obchodzi prawo, i nie płacąc od produktu, sprzedaje go z zyskiem sto na sto — i o sto procent taniej od swych współobywateli i sąsiadów, ten wyciąga im gotowy grosz z kieszeni, ten łupi ogół — ten wzbogaca się kosztem publicznym.
Tym razem, wobec opłakanego stanu majątków ziemskich, wobec swych interesów, w których każdy z posiadaczów ziemskich siedzi jak w bagnie po uszy, występek to tem cięższy. A przytem opinia ludzka tem się odznacza, że często winę jednego na cały ogół