koń kulawy, co dwie zatrzymywaliśmy się z powodu paroksyzmu, jakiego dostawał powożący, a co trzy dlatego, że każdy koń czy ślepy, czy nie ślepy, musi przecie w drodze mieć chwilę wypoczynku. Przez cały ten czas rozmyślałem nad kwestyą, czy w sumie, wyznaczonej na polepszenie naszych dróg bitych, przewidziane są pozycye wydatków na tak względne przedmioty, jak nogi i oczy dla koni, a chinina dla powożących, przyczem zauważyłem, że jeżeli nie są przewidziane, tedy wpływ chininy na szybkość komunikacyi jest faktem, który ja pierwszy odkryłem, i za który należy mi się niewątpliwie patent wynalazku.
Ileżby to prawdopodobnie znaleziono takich wynalazków w ciągu długich godzin podróży, gdyby nie wstrząśnienia, które zna dobrze każdy, komu zdarzy się choć raz odbywać drogę w karecie pocztowej, a które sprawiają, że mózg nieszczęśliwego śmiertelnika, odbijając się o ściany własnej czaszki, jak ziarnko grochu o ściany blaszanej grzechotki, nuży się łatwo i zawiesza, aż do bardziej sprzyjających warunków, swe czynności.
Nasze szosy nie pozwalają myśleć. Cóż na to poradzić i co stąd wnioskować? Poradzić nie umiem; co zaś do wniosków, to pierwszy, jaki przychodzi mi do głowy, jest: że ponieważ zarząd naszych szos z obowiązku musi po nich
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/112
Ta strona została uwierzytelniona.