Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

ców Starego Testamentu. Cóż chcecie, jest to taż sama logika, która pozwala wnosić, że ponieważ od czasów Piastowskich, aż do początków dziewiętnastego wieku, ciągle wychodziły prawa ochraniające majątki i osoby Izraelitów w Polsce osiadłych, zatem Izraelici byli pozbawieni wszelkich praw. O logiko! otworzono ci nowe drogi, ale ja ci radzę poprostu i szczerze: nie wchodź na nie, bo niedaleko zajdziesz.
O tej przeszłości i o tych dawnych prawach dałoby się wiele powiedzieć, ale znaczyłoby to polemizować wprost z naszym organem handlowym, czego pragnę uniknąć. Polemikę tę pozostawiam pismom humorystycznym, które z tak wdzięcznego materyału nie omieszkają pewno skorzystać.
Niechaj jednak nikt nie wyciąga stąd wniosku, żebym osobiście żywił jakąś niechęć tak do organów handlowych, jak i do ich podpisanych przedstawicieli. Owszem, przeznaczam im specyalne miejsce w sercu mojem, a życząc im amelioracyi językowych, zastrzegłbym sobie wyraźnie, że na cały ogół za rozeschnięty język jednego indywiduum napadać nie myślę.
Skończyłem. Wprawdzie, gdybym chciał odpowiadać na wszelkie repliki, zeszłym felietonem moim wywołane, nie mógłbym pominąć listu, pewnego jedenastoletniego Dawidka z Franciszkańskiej ulicy, wspomnę jednak o liście i auto-