to z wielu powodów. Miłosierdzie publiczne troszczy się o małoletnich przestępców, o kaleków, paralityków, wreszcie o biedaków, nie mających kawałka chleba dla obrony od głodu, ani szmaty, zabezpieczającej od chłodu. Niechże więc to miłosierdzie pamięta, że obok kalek fizycznych są i kalecy moralni, tem trudniejsi do uleczenia, że z kalectwem już zrośli, ale tem nie mniej potrzebujący ratunku. Dostarczcie im to czasem książki poczciwej, wlewającej pociechę w duszę, to czasem ciepłego słowa, to wreszcie materyalnej pomocy. W krajach zachodnich opinia publiczna żywo zajmuje się więźniami — my mamy wprawdzie osady rolne dla małoletnich, ale o pełnoletnich, prócz właściwych władz, nikt się nie troszczy. Na to właśnie chciałem zwrócić uwagę. Wszystko zrozumieć jest to wszystko przebaczyć.
Oto już jeden powód, dla którego podzieliłem się z wami wrażeniem, ale jest i inny. Towarzyszkę, o której wam pisałem, spotkałem potem raz jeszcze. Mówiliśmy o wrażliwości artystycznej. — Wrażliwe dusze a artystyczne, mówiła do mnie, są jakby konchy perłowe: gdy wpadnie w nie ziarnko piasku, oddają je w postaci perły światu.
Otóż w czasie tej nocy i na widok tych nieszczęśliwych, na duszę upadło mi ziarnko piasku — więc je oddaję wam jak umiem, czytelnicy.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/128
Ta strona została uwierzytelniona.