robić. Gra jej wywiera zawsze niepospolite wrażenie. W grze tej niema misterności, niema drobiazgowego rzeźbienia szczegółów i zwykłych aktorskich efektów. Sposób traktowania szeroki a potężny. Widzisz w nim i czujesz prawdę. Technice możnaby to i owo czasami zarzucić, ale owe niedostatki, łatwe zresztą do usunięcia, nagradza pełnia uczucia i niepospolita twórczość. Ta twórczość stanowi, można powiedzieć, szczególniejszą cechę, a zarazem i najwyższy przymiot jej gry. Artystka posiada wprawdzie zadziwiającą jak na wiek swój rutynę sceniczną, ale patrząc na grę jej poznaje się odrazu, że rutyna ta jest tylko środkiem, ułatwieniem i niczem więcej, istotę zaś gry — duszę jej — stanowi owo twórcze uczucie, którego gdzieindziej, prócz w sercu, w wielkiej a potężnej miłości do sztuki i w zapale młodzieńczym — szukaćby było próżno. Mniejsza o to, że gra jej jest często doskonałą pod względem zewnętrznym — przedewszystkiem jest natchnioną. Doskonałość techniczną można wyrobić — natchnienie... Odpowiem wam wierszem poety.
«Jak wietrzyk, co listkami po gałązkach dzwoni,
«Lub po modrem zwierciadle mały żagiel goni,
«Nie jest własnością drzewa, ni żaglowej łodzi,
«Bo Ten, co mu wiać każe — Ten i wiać przeszkodzi;
«Tak natchnienie, co w niebo skrzydlatą myśl wzbija,
«Bóg daje — bo natchnienie to własność niczyja».