chcecie stawiać pomnik, postawcie go autorom, w których sztukach występowaliście bez współudziału waszych znakomitszych kolegów. Ja, z mojej strony, dorobię — jeżeli pozwolicie napis do tego pomnika. Będzie on brzmiał tak: «Nieszczęśliwym, żywcem pogrzebanym — wdzięczni grabarze». Jeżeli zaś i ten projekt wam się nie podoba, to, ponieważ teatr, ze względu na schronienie, jakiego wam udziela, jest instytucyą do pewnego stopnia filantropijno-ochronną — uczcijcie więc waszą alma mater jaką owacyą, a ja zdaleka będę was błogosławił — ciesząc się myślą, że istnieją zakłady, w których nietylko kalecy fizyczni znajdują spokojny, choć skromny kącik do śmierci.
Żarty pominąwszy, dziwię się burzy, jaką mój zeszły odcinek o teatrze lwowskim w naszym warszawskim teatrze wywołał. Dziwię się jej z dwóch powodów: raz, że tak rozgniewana dyrekcya, jak i śmiejąca się publiczność wiedzą dobrze, że napisałem najczystszą prawdę. Powiedziałem, że brak nam zupełnie sił średnich, że pomiędzy znakomitościami tej skali, jak nasi pierwsi artyści, a zerami tego wagomiaru, jak nasi ostatni, istnieje niezgłębiona przepaść, która sprawia, że najlepsze nawet sztuki, jeżeli tylko nie biorą w nich udziału siły naczelne, upadają na głowę bez ratunku. Potrzeba nam sił średnich, teatrowi potrzeba środka, bo ma tylko
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/164
Ta strona została uwierzytelniona.