Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieńca, któremu panna Donadio powiedziała: Monsieur, coś tego i t. p. Daje to pewien ton, a dla tonów, zwłaszcza zagranicznych, warto przecież coś poświęcić. Niedawno np. jeden z moich znajomych dostał zaproszenie na polowanie po pewnego obywatela, nad granicą pruską zamieszkałego. W liście zapraszającym obywatel ów pisze, że ponieważ będzie miał zaszczyt między zaproszonymi mieć kilku oficerów pruskich, zatem językiem użytym tak podczas polowania, jak i w czasie śniadań, obiadów itp., będzie język niemiecki, ponieważ zaś polski mógłby zrobić zagranicznym gościom przykrość, przeto uprasza się, ażeby się go wystrzegać. Jest to budujący przykład rzadkiej już gościnności, która rozumie, że barbarzyńskie dźwięki krajowej mowy raziłyby ucywilizowane uszy zakordonowych sąsiadów; z drugiej zaś strony odczuwa cały zaszczyt, jaki spływa na zwyczajnego sobie hreczkosieja z przyjmowania w domu swym walecznych przedstawicieli niezwyciężonej armii i jednego prawdziwie ucywilizowanego narodu. Cześć ludziom, umiejącym zarówno cenić godność osobistą, jak i wyższą kulturę zagraniczną.
A teraz pozwólcie czytelnicy, ażebym, porzuciwszy granicę pruską, skokiem prawdziwie felietonowym przeniósł i siebie i was aż w powiat Miechowski, w którym uważny dostrzegacz nie-