częściej. Słyszałem np. o paszporcie, wydanym przez wójta (było to za czasów, kiedy paszporty wydawali jeszcze wójci), który brzmiał tak: «Nasza Jaśnie Pani chce jechać do Warszawy — co jej ta przeszkadzać, — niech se ta jedzie. Franciszek Burok». Jak się nazywa ta Jaśnie Pani, skąd była, i na jak długo jechała, tego dokument nie opiewał. W Lubowskim powiecie znowu sam widziałem list jednego wójta do drugiego, kończący się w następujący sposób: «bo jak nie przyśleta na czas tego zbereźnika, to pan N. da wam po karku, czego sobie i wam życzę. Amen». Poczciwina wójt uważał widocznie wyrażenie: «czego sobie i wam życzę. Amen» za zwykłą formułę, jaką powinny się kończyć wszystkie listy, — słyszał, że tak ksiądz kończy kazania, uważał więc takie zakończenie za dobre, tak co do ducha, jak i co do formy, i nie zauważył, w jaki sposób z poprzednią obietnicą licuje.
Dziś, jak wspomniałem, takie rzeczy są rzadsze, dziś korespondencye wójtowskie noszą bardziej urzędowy charakter. Że jednak trafiają się i dziś jeszcze pewne zboczenia, dowodem egzekucyjny pomysł wójta z pod Miechowa.
∗ ∗
∗ |