Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 60.djvu/192

Ta strona została uwierzytelniona.

prostoduszna, na nic nie zważająca, umiejąca się znaleźć w swoje położenie».
Str. 16-ta: «Był zajęty nadziewaniem piękne muszle».
Str. 22-ga: «Śpiewali przed kaplicamy».
Przypomina to wszystko trochę ów wierszyk, jaki w swoim czasie podały Kolce, zaczynający się od słów: «Moje Róże, daj mi buże».
Biedna pani Sand!
Przytoczyłem tych kilka przykładów dla śmiechu; ale ma to i swoją stronę smutną. Dziś, kiedy wszyscy zwracają nadzwyczaj baczną uwagę na czystość naszego przepysznego języka, taki przekład, wydany w Warszawie, wydany zapewne w niemałej liczbie egzemplarzy, jest czemś tak dalece wstrętnem, że nie umiem słów znaleźć na napiętnowanie tego rodzaju wydawnictwa-spekulacyi.
Czy słyszeliście: książka, zamiast podtrzymywać i oczyszczać język, psuje go; zamiast rzucać perły, rzuca śmiecie do skarbca! Jest to w innym zakresie taka sama zaraza, jaka wiała od Barbary Ubryk, Izabeli, Eugenii etc., których to wydawnictw również p. Breslauer był nakładcą.

Gazeta Polska, Nr. 282 z dnia 21 grudnia 1875 r.
KONIEC TOMU SZEŚĆDZIESIĄTEGO.