i jego działalność literacka ma prawie podobne znaczenie, jako faza przejściowa do epoki makaronicznej.
Lecz o ile w wierszach politycznych zbytnie sadzenie się na wymowę i skłonność ku opiewaniu osób, przypomina nam schyłek XVI w., o tyle utwory religijne Miaskowskiego stoją jeszcze na wysokości dopiero co minionych czasów. Są to najcenniejsze perły jego muzy. Natura ta spokojna, uczuciowa, łagodna nie miota się w nich oburzeniem, nie unosi gniewem, ale modli się lub rozpamiętywa. Strudzony kłopotami codziennego życia, zasiada w ganku swojego domku, mrucząc pacierz wieczorny i ze łzami wodzi oczyma po szarzejącym widnokręgu. Kto wie? — może dzwonek kościelny w Gąbinie, może trzoda wracająca z pola, może smutna pieśń ludowa lub senny bocian na gnieździe zwraca myśl jego ku Stwórcy. Ave maris stella! szepczą wówczas usta poety, a z serca poczyna mu płynąć nuta jednego z owych psalmów, o których to Herburt mówi, że chyba je anioł pisał.
Pieśni religijne Miaskowskiego i dlatego jeszcze górują nad innemi, że wysokie poczucie rytmiczności, owa, jeżeli rzec można, śpiewność jego, zbyt niestosowna nieraz dla przedmiotów treści zewnętrznej, tam gdzie chodzi o podmio-