chyla się na świat z modlitwy, niby kwiat rozkwitły. Ginie nawet, jak to mamy dowód u Miaskowskiego, w takich razach charakter polemiczny lub krytyczny, i to stanowi wdzięk największy. Nie idzie tu już o kościół, tylko o czyste uczucie religijne — nie paszkwil więc, ale pieśń natchniona, Dawidowa płynie ku niebu. Miaskowski celuje tem właśnie, że jego utwory tyczące się Boga, są wolne od wszelkiej myśli światowej. Żaden z naszych poetów nie dobierał tak prawdziwie nieziemskich barw i świateł. Są to pieśni do najwyższego stopnia idealne; samo w nich uczucie owinięte we mgłę słów; ani jednego pyłku ziemskiego. Przebija się w nich indywidualność marząca o smutku.
Różni się bardzo Miaskowski od Kochanowskiego, różni się także od Sępa. Kochanowski więcej podziwia Stwórcę; Szarzyński więcej się w Nim zatapia i rozmyśla; autor Jasłeczek, niby dziecię nieumiejące sobie zdać sprawy z wrażeń, kocha Go tylko całą duszą. Pieśń Jana z Czarnolesia wspanialsza, a spokojniejsza i świadomsza siebie; znać tu potężny talent, władający z wiedzą swymi środkami. Dusza wielka, czysta jak łza, z pełną równowagą moralną, widzi wszędy błogi majestat Boży i chyląc przed nim czoło, czci ge w równie wielkich słowach:
»Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie«.