miał muzykę słowa; czuł, że w poezyi, obok treści i formy, winno być jeszcze coś takiego, coby zarówno obie dopełniało. Każda pieśń jego ma zarazem właściwą sobie nutę. Miara i akcent były mu formą dla owej melodyi, która przebija się w każdym jego wierszu. Niektórych jego miarowo stopowych rytmów nie zaparłby się najśpiewniejszy z naszych dzisiejszych poetów, Zaleski; z dawnych nikt go nie doszedł, nikt mu nie wyrównał. Ucho jego, nadzwyczaj drażliwe na ilość i układ akcentów, nie dozwalało najmniejszego zboczenia w tym względzie; wolał raczej ze szkodą jasności przełożyć wyrazy, jak np. w cytowanym już przez nas wierszu: «Malowane a jagody».
Po tych kilku uwagach, wypowiedzianych dla łatwiejszego zrozumienia ducha i formy utworów Miaskowskiego, wracamy się do dalszego rozbioru pojedynczych jego pieśni: «Łotr Dyzmas, albo Hymna na niego», dedykowana ks. Franciszkowi Łąckiemu, który naówczas był sufraganem włocławskim, powstała zapewne wtedy, kiedy poeta mieszkał we Włoszczonowie. Z Łąckim mogły go łączyć stosunki przyjazne, a przynajmniej jeden sposób myślenia, gdyż sufragan był, według Damalewicza, (Vitae Episc. Vlad.) nader gorliwym katolikiem i niszczycielem różnowierstwa. Rzecz to pisana na zimno, a w niektórych miejscach ciemna. Zwłaszcza w końcowych czterech wierszach trudno doszu-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/077
Ta strona została uwierzytelniona.