Wiersz na Kalwaryą bardzo już przypomina smak panujący za czasów Wespazyana Kochowskiego. Nazw i porównań mytologicznych tam takie mnóstwo, jak w żadnym innym utworze Miaskowskiego.
Jakże odmiennie od powyższego utworu przedstawia się następny, noszący tytuł: «Pielgrzym wielkanocny, albo rozmowa podróżnych z Jeruzalem do Emaus». Tu znowu słodkie wspomnienia o Chrystusie owładły duszę poety; wnet też ginie zimno, przesada, a wiersz toczy mu się z pod ręki pełny i potoczysty. Poemat ten, w formie dyalogowej prowadzony, sam jeden zapewniłby znaczne Miaskowskiemu miejsce między poetami religijnymi. Dużo tu ciepła i spokoju. Kleofas z Amaonem, idąc do Emaus, rozmawiają smutni o męce Pańskiej. Wątpliwość wkradła im się na dno duszy.
Ktoby rzekł kiedy, że ten umiera.
Co sam mogiły słowem otwiera?
mówi Kleofas. Na podobnych rozmowach schodzi im droga. Nagle wita ich idący pobocz pielgrzym:
Bóg z wami bracia; aleści smutni
I tak nad sobą widzę okrutni.
Pielgrzym natychmiast występuje w roli nauczyciela; umacnia ich w wierze i pociesza; —