Klońska np. jest tak sympatyczną, że «chciałoby się ją zjeść», Ryta tak zacna, że mimowoli przyszłoby schylić głowę, a jednakże obie chodzą po świecie, obie pulsują życiem, obie są to żywe kobiety, nie zaś abstrakcye. Najwięcej abstrakcyą jest żona pana Graby pani Kamilla. Piękna, smętna, surowa, nieszczęsna jest tem bardziej, że mimo całej niedoli, nie może obudzić sympatyi… nawet w czytelniku.
Jeszcze kilka słów o drugorzędnych, nim wrócimy do pana Graby. Pan Jodek, to typ plotkarza jakich pełno, nietylko na świecie, ale i we wszystkich powieściach; lepsza o wiele jest szambelanowa Słabecka, mieszanina niedołęstwa, słabości, egoizmu i głupoty. Kokieterya jej z Jodkiem, a raczej interesowność, jaką okazuje w przyjęciu jego ręki, jest rysem mniej szczęśliwym.
Ale wróćmy do samego bohatera.
Pięknie i niezmiernie prawdziwie ze względów psychologicznych jest jego pomyślany koniec. Poznali się na nim, Graba utracił nagle pozycyę jaką miał dotychczas. Musiałby zstąpić z wysokości, na której stał. Przyszła i na niego złowroga chwila. Chwiejna i mozolna budowa stawiana z podłości i cynizmu, oparta na złych skłonnościach ludzkich, zachwiała się i upadła. Nie było możności dźwignąć nowej. Graba był salonowym nikczemnikiem. Istniały jednak rzeczy, których i on się wstydził, a to właśnie złe
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.