wie względem narodów, na równi z nimi lub niżej jeszcze stojących co do oświaty, wiemy za to, jak obchodzili się chrześcijanie-Niemcy ze Słowianami nadbaltyckimi — ten zaś ostatni stosunek nie wiele mówi na korzyść zdania pana Korzona.
Nie! owo pewne poczucie jedności i braterstwa, jakiem średnie wieki różnią się tak wybitnie, nie leży w charakterze Germanów, ale w wspólnem wyznaniu religijnem — w chrześcijaństwie[1]. Chrześcijaństwo łączy ludzi nietylko moralnie zasadą miłości bliźniego, ale, jako kościół, wiąże je i politycznie w jeden potężny i jednolity organizm, którego wszystkie nerwy zbiegają się w Rzymie, jako w widomym przedstawicielu tej jedności.
Nie czynimy autorowi zarzutu, jakoby o tem zapomniał; owszem, wypowiada on i tę zasadę; tylko, że w dalszym ciągu swego opowiadania nie dość ją uwydatnia, zwłaszcza tam, gdzie mówi o skutkach wojen krzyżowych.
Z tego, cośmy dotąd powiedzieli, widzimy, 1) że: pojawienie się nowych ludów o nowych zasadach społecznych, a 2) chrześcijaństwo, oto dwa punkta wyjścia, a raczej wejścia do historyi wieków średnich. Tak też uważa je i autor.
- ↑ Postępowanie chrześcijańskich Niemców względem Słowian nadbałtyckich można wyjaśnić i tem, że ostatni trwali upornie w pogaństwie.