z drogi postępowej, systemat swój nerwowy (i ten nawet) ofiarując za spokój, za kształt nowy, trwalszy i mniej bolesny«.
Wedle poety, był to upadek ducha, boć, jako potwór w morzu, miał już systemat nerwowy, a jako grzyb, musiał się zrzec tej korzyści. Ale czuł za to pod nogami grunt twardy — zdobył ziemię. To epoka grzybów i wrzosów, tak olbrzymich, że «rozczerepione ziarnko gdy pękło, rozchodził się głos jakby stu piorunów», epoki paproci z taką siłą wyrastających z pod ziemi, iż «porwane skały i wyrzucone przez nie góry bazaltowe, upadłszy, rozbijały się w proch i miazgę».
Wogóle poeta opowiada historyę owych przemian, mniej więcej wedle wskazówek geologii, pragnie tylko pogodzić owe prawdy naukowe z sześciu dniami Mojżesza. Po królestwie paproci następuje królestwo wężów, znów morskich, ale forma ich doskonalsza niż dawnych potworów, bo mają już głos. Autor często jakby mimochodem usiłuje tłumaczyć lub objaśniać podania biblijne. I tak: «węże karmiąc się wrzosami i paprocią, pożerały niby braci, to jest formy duchów, które opóźniły się z przemianą». Autor nazwał to kainostwem pierwszej natury.
Ale oto i królestwo wężów niedługo trwało. Ustawiczna chęć doskonalenia się, zmusiła duchy zażądać od Stwórcy nowej formy. Postępowsze upominały się o skrzydła, aby oblecieć
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.