i opatrzeć ziemię. Dlatego duch przybiera kształt skrzydlatego jaszczura, który upatruje niby stanowiska dla potworów, mających zaraz za nim wyjść z mórz na lądy.
Odtąd praca duchów zaczyna dążyć do kształtów coraz bardziej harmonijnych. Następuje znów potop, w którym giną zwierzęta olbrzymich i niesymetrycznych kształtów, a pozostają te tylko, które jako będące w jedności i harmonii, wypracowały kształt ludzki.
Człowiek zatem — to ostatnie i najdoskonalsze wcielenie się ducha, to niby synteza wszelkich form, ostatni i najdoskonalszy kształt, w jaki duch się przyodział. Na nim kończą się awatary.
Na nim byłby i koniec utworu, gdyby nie to, że autor przewidział pewne wątpliwości w czytelniku, których nie chce zostawić nierozstrzygniętemi. I tak n. p., jeżeli duchy porzucając mniej doskonałe formy, doszły stopniowo do
kształtu człowieka, pytanie: dlaczego obok człowieka istnieją miliony innych kształtów? Autor, w przewidywaniu tego zarzutu, odrazu powiada, że duchy niejednakowo postępują; nie są one wcale (wedle autora) jednakiej natury — ani równo silne, ani równo dobre, ani nawet równo rozumne. Dziwna to filozofia, ale niemniej, bez kwestyi, autor ją wyznaje, odróżniając np. w oście duch silny ale zły, w dębie silny, ale dobry, w róży słaby, ale mający poczucie piękności.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.