ność do gorączkowych marzeń wrodzoną Słowackiemu, dalej mistycyzm rozwinięty we wszystkich adeptach Towiańskiego, a będziemy mieli genezę i tego zwanego Genezis utworu.
Trudno zdecydować, jak nazwać ten utwór. Nie jest to poezya, bo poezya choćby ręką najgenialniejszego mistrza szczepiona, nie mogła przyjąć się na gruncie, gdzie kwitnie geologia razem ze swymi pokładami diluwialnymi, zoofilami, pterodaktylami, ichtiosaurami i całą armią specyalnych, barbarzyńsko uczonych nazw; nie jest to paleontologiczna rozprawa, bo oto metampsichozis egipska, w parze z pojęciami biblii, wywraca po niej fantastyczne koziołki; nie jest i filozofią, bo brak w niej krytycyzmu.
Jedynie jakie pozostaje określenie: są to gorączkowe marzenia mistyka Towiańskiego, spisane przez mistyka Słowackiego.
O ile niespecyaliście w naukach przyrodzonych sądzić wolno — istnieje pewne podobieństwo między utworem tym a teoryą Darwina, ale podobieństwo nieskończenie jeszcze mniejsze, jak między przypuszczeniami dawniejszych od Darwina materyalistów, a tąż teoryą. Wszakże to hypoteza Darwina nie jest zupełną nowością, a wielkość jego polega nie na jej wynalazku, ale na największej liczbie dowodów utrwalających i stawiających jasno to, co ukazywało się niejasno w umysłach niektórym poprzednim uczonym.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/141
Ta strona została uwierzytelniona.