wydartą koncesyę, różnice szerści i barwy. Bóg żądania duchów nie odrzucił i t. p.»
Zaledwie niektóre ustępy przypominają Słowackiego. Początek zaczynający się od słów: «Na skałach oceanowych» i czwarty ustęp, noszą jednakże ślady dawniejszego sposobu wyrażania się mistrza.
Całość trzymana w tonie uroczystym, k’woli któremu styl bywa miejscami mocno rozwlekły. Przez trzydzieści przeszło stronic autor modli się dość zimno, wkońcu dopiero uczucie przejęte wdzięcznością ku Panu wzbiera serdeczniejszą modlitwą, proszącą o szczęście ogółu.
Należeliśmy zawsze i należymy do gorących wielbicieli Słowackiego, dlatego ze smutkiem wygłosiliśmy tak surowe zdanie o jego ostatnim utworze. Trudno zrozumieć, dlaczego utwór ten został publikowany, ale ponieważ tak się stało, musieliśmy z całą bezstronnością powiedzieć o nim wszystko, co nam podyktowały przekonania. Winniśmy to zarówno Słowackiemu jak i naszym czytelnikom.