cej pieniędzy, jak rozumu, że hrabiny lubią plotki, komeraże, francuski język, Jezuitów, że autor jest bardzo postępowy, bo nie lubi Jezuitów i tym podobne.
Co do nas jednak, pominąwszy żarty, sądzimy, że jeżeli nie dość jest nie lubić galicyjskich hrabiów i Jezuitów, aby być postępowym, tem bardziej nie wystarcza to, by być dobrym powieściopisarzem. Do tego potrzeba przedewszystkiem talentu, którego brak autorowi. Ani jedna z tych utrapionych figur występujących w »Czarnej nici» nie mówi własnym językiem, ani jedna nie skreślona tak, by czytelnik mógł mieć plastyczne o niej wyobrażenie. Komunały i komunały — od początku aż do końca! Bezbarwność, chuda mierność, brak ciepła życiowego, brak trafnych spostrzeżeń, wszelkiej charakterystyki w obrobieniu szczegółów, oraz siły i plastyki w opowiadaniu — oto wady, które można spotkać na każdej stronicy tej książki. Dodajmy, że technika powieściowa niesłychanie słaba, pozwala co krok dostrzedz liczne powiązane niezręcznie, albo i wcale niepowiązane szczegóły, a będziem mieli wrażenie, jakie czyni całość. Trudno uwierzyć, do jakiego stopnia dochodzi czasem niedbalstwo czy roztargnienie autora. Jako przykład przytoczymy tylko, że np. galicyjskie hrabiny, które rano były u spowiedzi u ojca Bazylego Jezuity, a zatem w Krakowie — po obiedzie wyprawia autor powozem na spacer
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.