szą szatana — ten gustawowski pomysł był kiedyś dobry — dziś spospoliciał, dziś posługuje się nim pierwszy lepszy wieszcz sławny na całą… swoją rodzinę, zapomniany od świata, zdradzony (sine qua non) przez kochankę. Jakoż postać taka «kobiety z postacią anielską, a szatańską duszą» mimowoli nawodzi nam na myśl, że jeszcze czegoś brak koło niej, że brak bladego zdradzonego wieszcza. Myśl ta przyszła niewiadomie i panu Bałuckiemu i dlatego stworzył Zygmunta. Otóż i on, blady, piszący wiersze, kochający, pełen narzekań baranek z początku — upiór w końcu. Figura zakazana, utrapiona, nie mająca w sobie nic naturalnego, melodramatyczna a nakoniec jako postać efektowna — zużyta, przeżyta i nadużyta tak w powieści jak i w poezyi.
Najlepszą postacią, jak wspomnieliśmy, jest Klarcia. Tej mimowoli chce powiedzieć czytelnik, zacierając z zadowoleniem ręce: «nie pamiętam skąd mam przyjemność znać panienkę… ale gdzieś ją widywałem!» Jednakże i ta postać nie może uratować powieści od zarzutu, który postawi jej najmniej nawet wymagający czytelnik — t. j. od zarzutu pospolitości i ubóstwa myśli. Mierność! oto co można o takich książkach powiedzieć — są one np. jak pierwszy lepszy przechodzeń na ulicy: ubrany tak jak wszyscy, niezbyt biedny, podobny do wszystkich, nie smutny, ale też i nie poważny, ot taki zwyczajny filister — taka głowa na kape-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 77.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.