określone dzisiaj będzie się samo określać co tydzień i będzie czemś (nie potrzeba przypominać, że coś podobne jest do nic), więc mu można dać na drogę w przyszłość paszport z kilku ogólników, jakiś punkt wyjścia i jakiś cel najbliższy naznaczyć. Nie więcej miał świadomości Byron, gdy pisał do nieznanej sobie całkiem kobiety — a przecież się z nią potem ożenił! Prawda, że się i rozłączył z nią — ale jakież związki są na wieki? Trudno o poważniejsze sojusze, jak między narodami, chcę mówić, państwami; a jednak, zaprzysięgając sobie wieczną przyjaźń, nie pozbawiają się przy sposobności maleńkiego urozmaicenia nudnego statu quo, kosztem bagatelnego miliarda i mniej jeszcze kosztujących parukroćstotysięcy ludzi. Stąd jasne, że na zawsze znaczy to samo, co nigdy, tak samo, jak coś i nic są pojęcia jednoznaczne. Wynika z tego i to jeszcze, że,
jeśli w piśmie niniejszem oddawna już nie było felietonu tygodniowego, to nie idzie zatem, żeby go nigdy być nie miało; albo że, począwszy od dnia dzisiejszego, będzie już nieodwołalnie co tydzień — szczególniej zaś, jeśli ludzie dobrej woli nie zechcą się przyłożyć, czem kto zdoła, do podtrzymania jego kalejdoskopowego żywota… I oto jest usprawiedliwienie wywoływania, odezwa i przedmowa do wstępu. Zaczyna się teraz (styl kronikarski) rzecz.
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/010
Ta strona została uwierzytelniona.