Bujny a krwisty temperament polski uwydatnia się tu z całą siłą. Ktoś tam wymaga np. od Thiersa, żeby w ciągu dwóch tygodni rozpędził opozycyę, czego jeśli nie zrobi, to nasz polityk zapowiada, że słyszeć o nim nie zechce. Ileż to razy zdarza się słyszeć jakiego poczmajstra, dzierżawcę, urzędnika, a szczególniej emeryta, osiadłego w małem mieście mówiących: „Ja, żebym był Bismarckiem“ albo: „Ja na miejscu Thiersa, tobym to i to zrobił“. Jakoż nasz polityk zrobiłby to, co zamierza, jak Bóg w niebie. Jakby tam Francya albo Prusy na tem wyszły — no!… ale nasz polityk zrobiłby swoje.
Podnoszą się u nas głosy przeciwko politykomanii — i mają słuszność; tyle mamy spraw osobistych i wspólnych, któremi zajęcie się gorące byłoby nam pożyteczniejsze, a z dnia na dzień naglejsze i konieczniejsze się staje. Załatwiać je należy w każdej porze roku, a nie czekać z niemi wiosny. Dlatego nieźleby może było, żeby nasze pisma, tak zwane polityczne, mniej się zajmowały polityką, mianowicie zagraniczną, i sprowadziły ją do minimum niezbędnego. Ale to minimum nie da się na łokcie lub stopy odmierzyć, bo obszerność działu politycznego w pismach, istniejących głównie dla niego, stosować się musi do względnej ważności faktów bieżących, a nawet do rozległości planu, wedle którego pismo przedmiot ów traktować zamierzyło i traktować powinno dla
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.