jekt to niekoniecznie praktyczny. Odczyty tem są pożyteczniejsze, im je mniej sami prelegenci słuchaczom w sposób czytany przedstawiają, gdy je czytają na pamięć niejako, jak właśnie niektórzy prelegenci umieli je wypowiedzieć w Warszawie. Żywość wykładu, natychmiastowość objaśnienia miejsc trudniejszych, improwizowane objaśnienie pokazywanych wzorów, słowem, wszystko, co stanowi siłę i urok prelekcyi, zniknie przy odczytywaniu cudzej pracy, zwłaszcza przez niespecyalistę. Będą słowa i głosy, nic więcej. Czyżby miejscowe siły w miastach prowincyonalnych nie mogły się zdobyć na popularne odczyty dla rzemieślników? Zapewne, że to rzecz niełatwa, bo niedosyć wiedzieć, o czem się mówić zamierza i mieć wybrany przedmiot, ale nadto trzeba umieć przedstawić go z właściwej strony. I warszawscy prelegenci nie zawsze pod tym względem bywali szczęśliwi, lubo ten i ów okazał zdolności odpowiednie. Możnaby na prowincyi korzystać z ich prac; ale jak odtworzyć ich głos żywy, gest wymowny i dopełniający, i te szczegóły wszystkie, które stanowią związek duchowy prelegenta ze słuchaczem. Niech więc miejscowi ludzie myślą o ludzie miejscowym. Czasu nie powinnoby im braknąć do pracy, która, gdyby się do niej serdecznie wzięli, przypomniałaby im, czego się niegdyś uczyli, czego dopełniać zaniedbują może; wyrwałoby ich z małomiasteczko-
Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/022
Ta strona została uwierzytelniona.