Strona:Pisma Henryka Sienkiewicza (ed. Tyg. Illustr.) vol. 78.djvu/026

Ta strona została uwierzytelniona.

jałmużną, rzucaną możniejszym przez ubogich, lub nędzarzy; ale głosi po pismach i wskazuje z miejsca pobytu i rodzaju nędzy, zwykle naprawdę „wyjątkowej“, ludzi, którym doraźne wsparcie należy się od społeczeństwa. Każdy może iść ze swym rozumem i sprawdzić sprawdzaną już przez siostry miłosierdzia nędzę — a jeśli ma serce i grosz w kieszeni, to pod wpływem pierwszego zostawi drugi i jeszcze zbogacony złotem człowieczeństwa wyjdzie z zaułku, do którego wniósł ofiarę swoją. Kto nie ma sposobności po temu, ten niech złoży, co może, do Biura. Dają mu wprawdzie ludzie ci i owi — ale ciągle tego jeszcze za mało, bo nędzy zbyt wiele.
Czy ona się zmniejszy z nadchodzącą wiosną? trudno przesądzać. Łatwiej wróżyć o wiośnie, nawet bez kalendarza, widzimy ją przecież, jak się ku nam zbliża wielkim krokiem. Nam, mieszczuchom, trudno wprawdzie poznać, czy zima poszła już sobie na dobre, czy przyczaiła się tylko; ale to pewna, że na wsi wierzą już w jej koniec. Pełno wszędzie oznak wiosennych. Były już błyskawice i grzmoty, a zagrzmiało na goły las — z czego rolnik zwykł wyprowadzać szczęśliwe wróżby przyszłego urodzaju. Wędrowne ptactwo tłumami wraca, a jemu lepiej jeszcze, niż człowiekowi wierzyć można, że wiosna się zbliża. To też ludzie zaczynają już myśleć, gdzie komu wypada, trze-